Już nigdy więcej nie usłyszę jego kroków i dzwonka u drzwi dokładnie o ósmej wieczorem! – Co się stało? – I już nigdy nie będzie półmroku rozświetlanego drżącym płomykiem świecy w salonie specjalnie dla niego… – Co jest? – I już nigdy nie będzie siedzał u mnie jak teraz, trzy wieczory w tygodniu i szeptał mi czułe słówka, tak jak to robił przez ostatnie dwa lata! – Co za nieszczęście! Jak mi przykro… – Dzisiaj wieczorem podrę wszystkie jego miłosne listy… – Rozstaliście się? – Nie, skądże. Wychodzę za niego za mąż…